Najnowsze komentarze
Ładne jak ładne... ale na wschodzi...
Po raz pierwszy widziałem obraz z ...
Rave1337, ja z prawdziwym startem ...
ja czekam ze startem do drugiej po...
1. W obecnych warunkach (czyli w t...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>

06.12.2012 13:40

Nowa zabawka

czyli słów kilka o zmianie stanu garażowego.

Śnieg spadł, z domu specjalnie ruszać się nie chce, jeździć tym bardziej, więc popełnię swój pierwszy wpis na riderblogu. Mam nadzieję, że nie ostatni, choć wiele zalezy od tego, czy zostanę totalnie zjechany, czy dostanę konstruktywną krytykę. Uwaga, dość długo i nie tylko wybitnie na temat.

Poprzedni motocykl służył mi wiernie, ale był wyraźnie za mały gabarytowo i jednak ciut za słaby. Właściwie już od zeszłej zimy rozglądałem się, co rynek miałby mi do zaoferowania... Zwłaszcza, że oczekiwałem motocykla, który będzie łączył w sobie prawie że sprzeczne cechy. Chcałem coś (względnie) niedrogiego, ale tym razem nowego. Miał mieć osiągi pozwalające na sprawne poruszanie się, ale równoczesnie na tyle małe, żebym nie mógł sobie zbyt szybko zrobić krzywdy, zwłaszcza że lubię odkręcić. No i miał mi oferować dość wygodną pozycję, co przy moich 188cm i prawie że 3-cyfrowej wadze też nie było najłatwiejszym zadaniem. A co rynek na to? Cóż, sami wiecie... Wszelkie nakedy 500-600 były po prostu za małe, po kilku kilometrach na CB500 krew w nogach przestawała krążyć, poza tym moto szło "za dobrze", no i cena nowych egzemplarzy oscyluje w granicach 20k. Przez pewien czas myślałem o Keewayu Cruiserze, zwłaszcza biorąc pod uwagę spalanie tej małej V`ki na wtrysku, ale przestałem gdy tylko się nim przejechałem. Pozycja straszna, reakcja na gaz taka sobie. Podobna sytuacja z Zippem Nitro - tu pozycja by uszła, ale osiągi nie powalały - jakiś taki ospały, i przy setce mówi dość.

Przekopując się przez niezbadane otchłanie internetu, natknąłem się na jakiś dziwny sprzęt... Jednocylindrowe 400 w opakowaniu udającym enduro, katalogowo kucyków 30, więc już powinny jako-tako brykać, kanapa dość daleko od ziemi, spory bak co może być mile widziane przy dłuższych wyjazdach, cena przyzwoita... Tylko że to był prawie motocykl-widmo - niby jest, ale nikt nie widział. Niby kilku dealerów ma go w ofercie, a tak naprawdę jedyny jest w Mszanie w salonie importera - Impexty. Pierwszy raz na własne oczy zobaczyłem go w maju, kożystając z faktu że w pobliżu (nooo, 100km dalej) było spotkanie klubowe. Ale lepiej przejechać 100, niż 400 w jedną stronę, więc głupio było się nie przekonać na własne oczy co to za twór. Na miejscu szczerze mówiąc lekkie zaskoczenie - motocykl mi się podoba. Jest naprawdę spory, miejsca mi na nim nie brakuje, wykonanie wygląda nieźle (poza tragicznie spasowanymi plastikami), tylko przedstawiciel importera był mało skłonny się targować, choć ponoć tych motocykli u nas sprzedało się 5 i jak już pisałem wcześniej, jest praktycznie nieznany na rynku. Kolejny raz, już z chłodniejszą głową i towarzystwem, pojechałem na oględziny przy okazji zlotu w Kotlinie Kłodzkiej - oczywiście całkowicie przy okazji i nie zbaczając zbytnio z najkrótszej drogi. No i oględziny znowu wypadły pomyślnie, więc tak jakby klamka zapadła.

Od tego czasu szukałem w pobliżu kogoś, kto by mi go sprzedał za cenę akceptowalną przeze mnie. Njabliższy dealer Impexty jest w Białej Podlaskiej, cenę proponował nawet interesującą... ale nie śpieszyło mi się, więc szukałem kogoś bliżej. Nieoczekiwanie pan Darek z firmy Mo-Tour w Lublinie rzucił "no to ja Ci go ściągnę". Przyzwyczaiłem się, że czasem jakąś promocję da, rabacik ukręci... ale żeby dla jednego klienta umowę dilerską podpisywać? Lepszego prezentu nie mogłem sobie wymyslić.

W październiku mój motocykl definitywnie powiedział "dość" kasując napęd, który już dawno wołał o wymianę, a nie chciałem inwestować w motocykl, który planowałem "dojeździć". Impuls był, świnki skarbonki porozbijałem, zastawiłem nerkę (wątroby nie chcieli), i tak oto stało się - 26.10.2012 nabyłem go - Motorro Velas BM400.

 

Do tej pory przejechałem trochę ponad 1600km, więc niby wiele powiedzieć nie mogę, ale pierwsze wrażenia opisać jak najbardziej. Motocykl spełnia większość założeń, jest dość dynamiczny, nie zachęca do szybkiej jazdy bo powyżej 120kmph struga powietrza próbuje urwać głowę razem z kaskiem (zapewne dzięki idealnie wyprofilowanej szybce, która kieruje powietrze od szyi w górę...), pozycja jest wygodna, przy dłuższych przelotach jedynie czuć 4 litery, ale nie spodziewałem się miękkiej kanapy w enduro. Co do awaryjności, czy tak zwanych chorób wieku dziecięcego - musiałem skręcić tylny amortyzator, bo regulowali go chyba na kogoś, kto waży 30km i raz, że światła świeciły w niebo, to dodatkowo na dołkach opona tarła o wydech. Wystąpił również problem z tylnym hamulcem który dość szybko przestał działać, ale po wymianie płynu i odpowietrzeniu usterka jak na razie więcej się nie powtórzyła. No i największym problemem było przegrzewanie się motocykla - na początku niby było w normie, później grzał się coraz bardziej i bardziej... aż do momentu, gdy w (dosłownie) minutę po odpaleniu wskaźnik temperatury cieczy chłodzącej wylatywał poza skalę, mimo że głowica była zimna. Co się okazało? Czujnik w głowicy od początku musiał mieć coś nie tak i z biegiem kilometrów mu się pogarszało, bo za pomocą multimetru i ciepłej wody doszedłem do tego, że przy niecałych 50`C całkowicie tracił opór.

Innych usterek czy niedoróbek brak, chyba że wliczać urwane kierunkowskazy z lewej strony, bo musiałem sprawdzić czy da się tym jeździć po drogach polno-leśnych. Podsumowując, wg. mnie jest co ciekawa alternatywa dla "firmowych" motocykli, a już na pewno dla chińskich motocykli z logiem polskiego klasyka, których cena jest delikatnie mówiąc zabawna. Za cenę poniżej 10k dostajemy naprawdę ciekawy motocykl którym (w przeciwieństwie do 125 i 250) nie trzeba się martwić o to, czy w połowie wyprzedzanego ciągnika siodłowego nie zbraknie nam mocy lub dystansu do samochodu jadącego z naprzeciwka. Silnik chodzi prawidłowo, skrzynia nawet lepiej - biegi zapinają się lekko, choć pewnie. Żeby jednak nie było tak słodko - osoby poniżej 170cm raczej mogą o nim zapomnieć, chyba że mają wprawę w podpieraniu się na światłach koniuszkami palców jednej nogi.

Na koniec pozwolę sobie podać link do sklepu, w którym go zakupiłem - może to i reklama, ale facet jest naprawdę pro-motocyklowy, i tam nie ma że "się nie da". jak czegoś nie ma, to się da ściągnąć, jak coś jest, to się da sprzedać w dobrej cenie. http://mo-tour.otomoto.pl/

Komentarze : 3
2012-12-06 18:39:24 Deamiens

@sniadanie , sam jestem ciekaw, jak się będzie sprawował, bo od tego zależy, czy była to dobrze czy źle wydana kasa. oby dobrze :) gaźnik, zależy z której strony patrząc niestety lub na szczęście. Niestety, bo wiadomo, spalanie ciut (no, sporo) wyższe, na szczęście - bo w gaźniku niespecjalnie coś się może zepsuć, brak pompy paliwa, brak sterowników etc.

@EasyXJRider, o marce też nie słyszałem, dopóki się na nią natknąłem w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Co najciekawsze, ten motocykl (oznaczenie producenta XY400GY-2) jest oferowany na wielu rynkach przez wielu importerów, co za tym idzie pod różnymi "markami". A w Argentynie jest to... uwaga, uwaga... Gilera SMX 400.

2012-12-06 15:40:43 EasyXJRider

Jako samozwańczy Naczelny Krytykant na Riderblogu stwierdzam autorytarnie, co następuje: Zjechany nie zostaniesz (przynajmniej przeze mnie). Innej krytyki też nie będzie, ale jest tu taki jeden legalista, który (jak go ładnie poprosić), może Ci powytykać to i owo.
Znaczy, dla mnie OK.

A o marce nie słyszałem. Dla mnie całkowita egzotyka.

2012-12-06 15:19:52 sniadanie

BM, mówisz. Zgadzam się: jest w tym sprzęcie coś z BMW GS 650 i CS 650. Pierwszy raz spotykam się z takim motocyklem i ciekaw jestem jak będzie sprawować się w nowym sezonie. Wtrysk czy gaźnik?

  • Dodaj komentarz
FotoBlog
Galeria:
Motorro Velas BM400
[zdjęć: 4]

Kategorie